Znów wracamy do zdjęć zrobionych już dość dawno temu, teraz wykopanych z odmętów archiwum – w końcu nadszedł czas, by ujrzały światło dzienne. Tym razem będą to zdjęcia z wyjazdu do Barcelony w roku 2013.
Barcelona… Miasto ogromne, pełne ludzi, tętniące życiem niezależnie od pory dnia lub nocy. Miasto literatury, sztuki, sangrii, La Rambli, La Boquerii, złodziei i gorąca zamkniętego w betonie.
Spędzenie w nim tygodnia jest warte poświęcenie mu drugiego cyklu dzienników podróży, co też uczynię, gdy tylko uda mi się zdobyć zapiski z tego wyjazdu, opisujące go dzień po dniu. Na razie przedstawiam wybrane kilka kadrów z trzech klisz, które przywiozłem ze stolicy Katalonii.
Księgarnia w jednej z bocznych uliczek. Podaj tytuł, a antykwariusz znajdzie go. Gdzieś.
La Boqueria. Ogromny targ, pełen tłumów, na którym można kupić jedzenie, owoce morza, warzywa, mięso, a przede wszystkim – słodycze.
Czy wspominałem o owocach na Boquerii. Tu – truskawki wielkie jak piłeczki ping-pongowe.
I wspomniane owoce morza, w znacznej części jeszcze żywe, związane sznurkami, żeby nie rzucały się ze szczypcami na kupujących.
Gorąco… Zabytkowa Barcelona… Gdzie oni wszyscy się śpieszą? A, tak. zaraz skończy się sjesta.
Barcelońskie metro, brudne, śmierdzące, mroczne. Za dnia pełne ludzi, nocą jedynie pojedynczych zbłąkanych wędrowców i narkomanów.
Kiepska recenzja restauracji na sąsiednim stoliku. A to dziwne – kolacja była pyszna. I popijana domowym winem z porrona, zgodnie z instrukcjami hiszpańskiego kelnera.
Wszystkie zdjęcia zrobione przy użyciu Zenita 12XP i Heliosa 44m4 na Ilfordzie Pan 100, wywołane w ID-11 1+9.
Brak możliwości komentowania.