Przepraszam za opóźnienie, miałem dość zapracowany weekend i nie zdążyłem opanować wszystkiego na czas.
W dzisiejszym wpisie część pierwszy z moich zdjęć z „archiwum” – tajemniczego, czarnego klasera, w których chowam wywołane klisze.
Na pierwszy ogień pokażę zdjęcia z maja tego roku, z wyjazdu do Armenii.
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione przy użyciu Olympusa AF-1 Super, na Ilfordzie PAN 400, wywołane Ultrafinem (stężenia niestety nie pamiętam), zeskanowane przy użyciu Epsona V330.
Zapraszam do oglądania! 🙂
Jedna z wielu uliczek Erywania
Widok z okna hotelu na Erywań. Oczywiście, nie jest to wystawna część miasta.
Przy drodze, gdzieś w Armenii…
Przejście podziemne w Erywaniu.
Goris, 30-tysięczne miasto. Zwyczajny widok na ulicy – pasterz wraca z pola. Za chwilę przybiegną samopas również krowy.
O, no i biegną.
Kaukaz
Tradycyjny piec w restauracji niedaleko Geghart – miejsca, gdzie przez długi czas przechowywana była Włócznia Przeznaczenia.
I sama restauracja – w skalnej grocie.
Raz jeszcze Goris. Tu także dotarła cywilizacja zachodu. No… może nie do końca…
Rynek w Stepanakercie, w Górskim Karabachu. Można tu kupić zamarynowane lub kiszone praktycznie każde warzywo lub owoc.
W drodze nad jezioro Sewan. Owce na górskich stokach.
Na brzegu jeziora Sewan.
Linia kolejowa wijąca się pośród gór
Erywań. Ech, ci turyści…
Psy w Erywaniu – są jednocześnie niczyje i wspólne. I wylegują się w słońcu na ulicach, całkowicie rozleniwione.
To oczywiście nie są wszystkie przywiezione przeze mnie zdjęcia z Armenii – na dysku spokojnie spoczywa także około 2 tysięcy zdjęć cyfrowych. Z nich również mam zamiar zmontować wpis, jednak pewnie nie zmieszczę się za jednym zamachem i rozbiję całą opowieść i dziennik podróży na kilka kolejnych wpisów. I to wszystko już nie długo. 🙂
Brak możliwości komentowania.